Wały Chrobrego

Będzie o duchach. O, tak! Mam nadzieję jednak, że tylko w sensie historycznym – o duchach przeszłości.

***

Pan Tomasz uśmiechał się szeroko już z daleka. Przywitał mocnym uściskiem dłoni. ? Bardzo się cieszę, że zwiedzanie Szczecina zaczynamy od tego miejsca, od Zamku Książąt Pomorskich. Tu był pierwszy gród, na tym wzgórzu. Ponad tysiąc lat temu. Tu powstały zalążki Szczecina ? powiedział i już po chwili zaczął snuć opowieści o historii miasta. Nie mieliśmy wiele czasu. Zaledwie godzina dzieliła nas od konferencji prasowej i rejsu statkiem Odra Queen. ? Tak mało czasu, a tak wiele do pokazania i opowiedzenia ? przejmował się pan Tomasz, przewodnik z jakby nie było prawie dwudziestoletnim stażem pracy. Przyjemnie było go słuchać i patrzeć na niego, gdy opowiadał o losach swego miasta. Ta pasja. Ten entuzjazm, gdy mówił. Widać było, że praca przewodnika to nie tylko jego zawód. Miałam wrażenie, że równie dobrze z tym zapałem mógłby opowiadać o filozofii rąbania drewna, a i tak wszyscy słuchaliby go z przejęciem.

Z równym ożywieniem opowiadał o historii powojennej Szczecina, co o ważnych budynkach w mieście i o jego mieszkańcach. Pokazywał mi oblicze miasta, w którym byłam po raz pierwszy, i o którym nie wiedziałam nic. Tylko tyle, że dobrze mają jego mieszkańcy, ponieważ mają blisko do Berlina, a to zwykle z Berlina oferowane są najtańsze bilety na samoloty w różne zakątki świata. A Szczecin jak się okazuje to pod względem powierzchniowym ponoć trzecie, co do wielkości miasto w Polsce. A turystycznie niespecjalnie znane.

Zamek Książąt Pomorskich
? Miasto przestrzeni i park na wodzie, tak określiłbym Szczecin ? powiedział pan Tomasz, chcąc jednym zdaniem dookreślić swoje miasto. ? Prawie 40% powierzchni to zieleń i ponad 25% to woda.
Jest się więc czym pochwalić, gdzie odpoczywać i co robić.
Wędrowaliśmy po mieście, które choć skąpane w mżawce i szarudze, wcale nie wydawało się nieprzyjemne i antypatyczne. Nie miało się jednak wrażenia, że wciąż trwa lato. Drzewa gubiły już swoje liście i alejki, którymi spacerowaliśmy przybierały kolory jesieni. Było jednak przyjemnie tak spacerować i wsłuchiwać się w historie. Nawet te z duchami w tle.

AStatek Ładoga

? Śpisz na Ładodze? ? Zapytał pan Tomasz tonem głosu, w którym podszyte było pytanie ?i nie boisz się??
A przynajmniej tak to odebrałam. Już po chwili usłyszałam, dlaczego powinnam mieć się na baczności. Ładoga to liczący prawie pół wieku statek wycieczkowy, który pływał po Wielkich Jeziorach Rosji i Finlandii, a dziś cumuje u wybrzeży Wałów Chrobrego. Pływali nimi rosyjscy prominenci. I ponoć? ich duchy lubią powracać tutaj i zaglądać do swoich kajut, w których spędzali wakacje.
W pośpiechu zajrzałam do swojej kajuty. Kajuta jak kajuta. Całkiem spora, z łazienką, telewizorem, wielkim łożem. Baldachimu jedynie brak. Za to jest wifi. Na statku!

? Musimy dostosowywać się do współczesnych wymogów ? tłumaczyła pracownica statku, gdy z niedowierzaniem dopytywałam czy naprawdę Internet tu działa.
Ale wifi działało na najwyższym szczycie w Kostaryce to i w Szczecinie, na statku, nie miało wyboru. Ducha żadnego nie było. Odetchnęłam z ulga, postanawiając zakupić stopery do uszu, by żadne pojękiwania i stukot łańcuchów o północy mnie nie budziły.

Pstrąg w Restauracji Ładoga

Spacer po Szczecinie, rejs statkiem po Odrze, rosyjskie przysmaki i konferencja prasowa, na której znów znalazłam się pod obstrzałem spojrzeń i pytań, nie kończyła atrakcji tego dnia. Enigmatycznie brzmiący tytuł: ?Podziemny Szczecin? otwierał przede mną nowe spojrzenie na nieznane dotąd miasto. Od dołu, czyli od podziemi. Spacerowaliśmy w towarzystwie pani przewodnik pod Dworcem Kolejowym, po największym w Polsce schronie cywilnym, który może pomieścić pięć tysięcy osób. Czytając o podziemiach, byłam przekonana, że znów będę musiała się przeciskać wąskimi korytarzami i łapczywie chwytać każdy atom tlenu (nie przepadam za wąskimi, małymi pomieszczeniami). Schron okazał się ogromną przestrzenią, w której oddychałam swobodnie. Do czasu…

? Teraz znajdujemy się 17 metrów pod ziemią ? powiedziała przewodniczka.

Podziemny Szczecin

Ale jak to?! Nie schodziliśmy po żadnych schodach, nie było żadnych nachyleń! Przecież to niemożliwe! Możliwe jednak było.

? Dlaczego tak jest, to jednak dla nas wszystkich tajemnica.
Pociemniało za oknem. W kajucie nadal cisza. Jedynie stukot klawiatury. Żadnych łańcuchów, żadnych jęków. I mam nadzieję, że tak pozostanie, że rosyjscy prominenci dadzą dziś sobie spokój.