AżNaLody do Koszalina
Długo zastanawiałem się, jak spędzić dzień w Koszalinie. Na pewno miałem zjeść lody w Pracowni Lodów, bo jest to element plebiscytu na najlepszą lodziarnię Pomorza Zachodniego. O planie pobytu zadecydowała jednak Sylwia Mytnik z Centrum Informacji Turystycznej, zabierając mnie na wakeboard.
WakePark położony jest prawie w samym centrum miasta, gdzie znajduje się sztuczny zbiornik Wodna Dolina. Pomiędzy brzegami akwenu rozciąga się wyciąg do wakeboardu o długości 180 metrów. Na wzgórzu nieopodal znajduje się niewielki domek, bar i przebieralnia. Bardzo fajne miejsce. Przywitała nas tu właścicielka, Agata Znyk, młoda dziewczyna zakochana w Koszalinie, która z pasją opowiadała o swoim przedsięwzięciu. Jak mówi, robi to, by Koszalin był atrakcyjnym miejscem do życia.
Na wake może przyjść każdy, wystarczy by miał ze sobą ręcznik. Wszystko można wypożyczyć na miejscu, w cenę pierwszej jazdy wliczony jest nawet krótki instruktaż. Potrzeba tylko 15 minut, by jako tako stanąć na desce i już możemy korzystać z wyciągu ? oczywiście wszystko pod okiem ratownika. Każdy śmiałek musi mieć kask i kamizelkę, dla własnego bezpieczeństwa.
Miejsce to nadaje się znakomicie także na wypady nad wodę z kocykiem i grillem, by popatrzeć na zmagania innych. Zresztą, jest na co popatrzeć, bo wśród korzystających z wyciągu jest naprawdę wielu wyczynowców. Zarówno tych młodszych, bo funkcjonuje tu szkółka wakeboardu, jak i starszych, którzy potrafią zaprezentować bardziej skomplikowane skoki i obroty. Na drugim brzegu Wodnej Doliny znajduje się duża plaża, gdzie można się nie tylko opalać na piasku, ale także wypożyczyć kajak czy SUP.
Największą atrakcją są jednak nocne jazdy wakeboardowe. Wieczorem, gdy jest ciemno, cały akwen jest pięknie oświetlony, więc naprawdę jest na co popatrzeć. Nocne ślizgi, to domena doświadczonych, gdyż jest to znacznie trudniejsza sztuka niż pływanie za dnia.
Po wizycie w Wake Parku nadszedł czas na lody. Elżbieta Kania prowadzi Pracownię Lodów w Koszalinie już trzeci sezon. Wraz ze swoją wspólniczką chciały sprzedawać coś, co będzie popularne, smaczne i dostarczać będzie dużo przyjemności.
W Polsce jemy lody jako deser, a przecież można je jeść zamiast posiłku ? podkreśla pani Elżbieta. ? Nasze wyroby są tak bogate w składniki, że mogą zastąpić tradycyjny posiłek. Robimy lody tak jak kiedyś, używając mleka, śmietany, jajek, cukru. Nie dodajemy żadnych chemicznych składników, typu syrop glukozowo-fruktozowy, emulgatory, konserwanty, stabilizatory, dlatego nasze lody topią się dosyć szybko, ale coś za coś. Wszystkie nasze smaki uzyskujemy z naturalnych produktów, a nie z past smakowych. Stąd być może lody nie zawsze smakują tak samo, bo zależy to od smaku owoców ? występują sezonowe różnice, ale truskawkowe z pierwszych truskawek są niepowtarzalne.
Pracownia Lodów stworzyła już 303 smaki. Choć robili lody piwne, pomidorowe i ogórkowe, a nawet z szampana, to traktowane były one jako chwilowa atrakcja. Klienci najczęściej wybierają tradycyjne: czekoladę, śmietankę, karmel. Produkcja lodów odbywa się na bieżąco, niczego nie mrozi się na zapas, towar od razu jest sprzedawany. Niewątpliwą atrakcją jest Kropek, czyli auto-lodziarnia, która może podjechać w dowolne miejsce. Na Facebooku można sprawdzić gdzie znajduje się w danej chwili. Kropek jeździ codziennie inną trasą, to klienci decydują gdzie dziś wyruszy, a specyficzna muzyczka ogłasza jego przybycie.
Kiedy zjedliśmy swoje lody, postanowiliśmy zrzucić spożyte kalorie, więc ruszyliśmy w las, by trochę pobiegać. Koszalin jest rozbieganym miastem. Nieopodal aquaparku znajduje się miejsce spotkań sportowców, którzy stamtąd wyruszają w 5-kilometrową specjalnie wyznaczoną i oznakowaną trasę pod górę Chełmską.
Tu czekał na mnie Michał Bieliński, który od ośmiu lat skutecznie zachęca koszalinian do uprawiania sportu, organizując cotygodniowe wspólne treningi, ale także liczne biegi na 5 i 10 kilometrów, półmaratony, a nawet maratony. Najbardziej znana jest uliczna impreza biegowa Nocna Ściema ? maraton i półmaraton, podczas którego wiele osób bije swoje życiowe rekordy. Zawodnicy startują w ostatni weekend października o drugiej w nocy, a o trzeciej następuje zmiana czasu na zimowy. W związku z tym biegaczy spotyka niespodzianka, jaką jest cofnięcie zegarków o godzinę. Z Michałem biega już kilkadziesiąt osób, a bywa że w zawodach bierze udział kilkaset. Warto wspomnieć, że od chętnych nie są pobierane żadne opłaty.
Nie mogłem sobie odmówić wizyty w największym na Pomorzu Zachodnim koszalińskim aquaparku. Codziennie czas spędza tu kilka tysięcy ludzi korzystających z wielu atrakcji. Największą z nich jest Anakonda, czyli długi rękaw wodny. Często słychać stąd krzyki zjeżdżających osób. Poza ślizgawką jest tu wiele basenów, brodzików, prądów wodnych, a także sauna i masaże. Można tu spędzić kilka godzin nie zauważając szybko umykającego czasu.
Gdyby była to sobota, to zapewne o godzinie 17:00 zjawiłbym się na rynku przed ratuszem, gdzie zawsze o tej porze filharmonicy grają mały koncert kameralny. Jednak we wtorek zdecydowałem się na Mielno. To tylko 15 kilometrów od Koszalina. Postanowiłem zakończyć dzień podziwianiem zachodu słońca nad morzem, a wieczorem spędzić czas w nadmorskim pubie śpiewając z innymi karaoke, by ranek powitać znów na plaży w Mielnie.
Zdjęcia i tekst autorstwa Jarosława Gaszyńskiego.