Stepnica

Hałasów żadnych w nocy nie było. Ale w nocy, bo teraz huk silnika zagłuszał własne myśli. Wydawał je katamaran Albatros. Na moje zresztą życzenie.

? To przyspieszymy, skoro się pani spieszy ? powiedział skiper. ? Nie da się wprawdzie rozmawiać przez hałas, ale za to dopłyniemy szybciej. Dopłynęliśmy więc do Kopic, bo w Czarnocinie, do którego zmierzałam, nie ma mariny i trzeba się zamoczyć, żeby zejść na brzeg. Więc wozi się chętnych do Kopic, gdzie marina jest i to taka wyjątkowa, bo jedna z niewielu, które zostały zbudowane ze środków własnych.
? Dzięki marinie rozwijają się sekcje żeglarskie, wypożyczalnia sprzętu wodnego ? tłumaczył pan Lech-skiper. ? Mamy taki pomysł, żeby zrobić tutaj taki przylądek pirata, nazywać się ma Tortuga. Chcemy zrobić wieś tematyczną i przyciągnąć turystów. ? Z każdym słowem pan Lech ożywiał się. ? Udało nam się zbudować marinę i ludzie w końcu uwierzyli w siebie i swoje możliwości i faktycznie chcą teraz działać i wierzą, że tę wieś tematyczną uda nam się stworzyć.

plaża
Optymistycznie, myślałam. Ciesząc się, że duch w ludziach nie ginie i ten przypadek jak wiele innych ukazuje, że gdy się czegoś mocno pragnie, to wszystko jest możliwe. ? Nikt nie wierzył, że uda nam się zbudować tę marinę. A dokonaliśmy tego.
Marina istnieje od pięciu lat, a od trzech lat pan Lech ma swoją wypożyczalnie. Katamaranem pływa jednak dopiero od roku. Od samego początku katamaran miał służyć do wycieczek po Zalewie.
? Na Zalewie jest to jedyny sprzęt. Pasażersko nie ma nikogo więcej, kto by organizował wycieczki turystyczne tutaj.
Co innego organizowane przez pana Janusza ?wodne fotosafari? na bielika. Pan Janusz od dwudziestu trzech lat jest rybakiem. ? Szybko wsiadamy i ruszamy. Trochę się spieszę, bo zaraz potem na ryby płynę. ? W jego głosie nie słychać było jednak gwałtownego ponaglania.
Nie kazaliśmy z Piotrem długo na siebie czekać. Piotr jest filmowcem i kręci dla Zachodniopomorskiej Agencji Rozwoju Turystyki ZART filmy z regionu. Dziś razem ze mną polował na bielika. ? Jest szansa go ?ustrzelić?? ? padło, mieliśmy nadzieję, że retoryczne pytanie.
? O tej porze może już być ciężko ? stwierdził rybak, nie rezygnując jednak z zanęty i rzucania suchego chleba na zmianę z rybami. Zleciało się stado mew. I nie opuszczały nas niemal ani na chwilę, krążąc niczym sępy nad padliną.

Mewy
? O! Jest tam! ? Zawołał pan Janusz, wskazując wielkiego ?krążownika? z białym ogonem. Zarzucił rybę. ? Chodź, chodź, chodź, chodź! ? Wołał, a mi usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu, no bo jak? Na bielika z ?chodź, chodź, chodź?? To tak, jakbym do czarnej pumy (mojego ukochanego zwierzaka, kto chce poczytać o polowaniu na pumę, zapraszam tutaj), wołała ?kici, kici? (no dobra, czasem tak wołam 🙂 )
Bielik jednak nie reagował, ani na ?chodź?, ani na rybę. Mewy wręcz przeciwnie.
? Najwięcej bielików jest z samego rana. Czasem nawet trzydzieści sztuk. ? Wyjaśniał nasz przewodnik ? Tutaj właśnie powstają najlepsze zdjęcia bielików, które wygrywały konkursy na całym świecie. Tu jest też największe ich skupisko na świecie, w tych okolicach.
? Ile sztuk? ? dopytałam.
? W sumie w całym rejonie zalewu według wcześniejszych danych, było około trzysta par lęgowych. ? Tam! Są dwa. ? Wskazał pan Janusz.
Znów jednak były zbyt daleko. Nie upolowałam więc bielika. Nie tym razem, a Piotr umówił się na fotosafari innego dnia.

betonowiec
Ale zanim był katamaran i fotosafari, to jeszcze była żaglówka w Przystani Żeglarskiej w Lubczynie.
? Już słyszałam o betonowcu, ale poprosiłabym o szczegóły ? Zwróciłam się do Piotra, miłośnika żagli i nart, z którym płynęliśmy żaglówką. My, czyli ja, Bartek (celem wyjaśnienia Bartek nie jest kierowcą, trochę też jest, bo jeździ wszędzie ze mną, ale głównie zajmuje się sprawami technicznymi, zwłaszcza moim komputerem i programami i organizacyjnym. Pewnie jeszcze wieloma innymi rzeczami też, ale tego mi do końca nie wiadomo) oraz Piotr, filmowiec
Piotr, ale ten od żagli i betonowców, żeby było zabawniej pochodzi ze Śląska. ? Dla żagli przeniosłem się tutaj, do Goleniowa.
No, cóż miłość jest zawsze silniejsza.

Widoki z żaglówki były zjawiskowe. Po całodziennym deszczu poprzedniego dnia, pogoda zaczęła nam sprzyjać. Słońce częściej pojawiało się na horyzoncie, a niebo upstrzone było fantazyjnymi chmurami, czyli tym, co zwykle sprawia, że zdjęcia wyglądają piękniej.
A co z betonowcem? Sprawa jest frapująca.
? Cóż w tym dziwnego ? powiedział Piotr-żeglarz ? Skoro statki ze stali pływają, to dlaczego te z betonu nie miałyby?
Tak jesteśmy przyzwyczajeni do tej stali, że nie uważamy tego za nic dziwnego. Beton już jednak zadziwia.
Betonowiec jest dość potężny. W niektórych miejscach uwidacznia się metalowa siatka. Porasta go roślinność. Wrak zapuścił korzenie w jeziorze, a we wraku zapuściło je drzewo. Ponoć na całym wybrzeżu są tylko dwa poniemieckie betonowe wraki. Według informacji jakie otrzymałam, służyły dawniej do transportu benzyny syntetycznej. Ten uszkodzony podczas radzieckiego nalotu na port w Szczecinie, osiadł już na stałe przy Inoujściu, między Zalewem a jeziorem Dąbie. A dlaczego właśnie beton? Cóż było robić, skoro brakowało stali? Jak to się mówi: ?Potrzeba matką wynalazku?.

Tawerna Panorama

Zrobiła się niezła fala. Trochę bujało. Choroby morskiej nie zdążyłam jednak złapać, choć sposoby już na nią dziś poznałam. ? Jeść kisiel i sucharki ? mówił Piotr-żeglarz, a Piotr-filmowiec, również kochający żeglowanie, z przekonaniem potakiwał.
Do Kopic dopłynęliśmy tak, jak pan Lech obiecał, trochę wcześniej. A stamtąd już prosto do Frajdy, czyli Szkoły Aktywnego Wypoczynku, gdzie od pierwszych chwil poczułam się jakbym przyjechała na kolonię. Mam tylko nadzieję, że ominie mnie ?zielona noc?.